Duże miasta skupiają ludzi z różnych części kraju. Mieszkając w nich spotykamy ludzi z północy, południa, wschodu i zachodu, co sprawia, że rozmawiając z nimi rodzą się śmieszne dyskusje.
Jednym z zabawnych aspektów różnic regionalnych, jest nazywanie tych samych czynności, rzeczy, w inny sposób.
Ciekawym przykładem jest piła stołowa. Ja zawsze mówiłem „trajzega”, co jest poprawne, natomiast na południu krajzega. Po chwili szukania w internecie okazało się, że jeszcze nazywana jest cyrkulatką.
Kolejny przykładem, jest określenie, kiedy chcesz wyjść z domu. Na dwór czy na pole, oto jest pytanie 🙂
Na wschodzie ziemniaki to pyry, a gdzie indziej znowu kartofle. Stopy/nogi to giry, syry, przeszczepy. Kiedy coś jest zabawnego to mówi się: ale zwała, ale chłosta, ale brech.
Na zwykłą, najtańszą reklamówkę, też mówi się siatka lub zrywka albo nawet tytka.
Nowinką dla mnie też było nazywanie kuzyna, czy kuzynki, bratem i siostrą. Bywa to bardzo mylące kiedy nikt nie doda, że „cioteczny(a)”.
A wydałeś(aś) kiedyś kolarza, tysiaka, patola, patyka? Nie? To musisz jeszcze potyrać, czy też poharować 🙂
Tego oczywiście jest więcej. Każdy region posługuje się setkami różnych określeń na te same rzeczy. I to jest śmieszne i piękne zarazem.