Coco Bongo siedziało w mojej głowie chyba od zawsze. Będąc w Cancún musiałem skorzystać z tej okazji i odwiedzić ten klub. Poszedłem tam z dużym nastawieniem na muzykę klubową i efekty specjalne. Dostałem zupełnie coś innego.
Zaczęło się od kolejki, dobrze, że byłem wcześniej, przed 22:00, bo potem kolejka rosła z każdą sekundą. W końcu wpuścili. Tłum ruszył, a ja z nim. A w środku kontrola bezpieczeństwa i macanko. W sumie dlaczego nie? Tam przecież będzie ponad 1000 osób (ponoć 1800 to maksimum) więc musi być w miarę bezpiecznie.
Wszedłem! Po drodzem mijam bary z przygotowanymi drinkami, co mnie cieszy i w końcu docieram do głównego pomieszczenia. Patrzę, obracam się w koło i myślę, małe to jest. Wyglądało to jak arena, ze sceną w środku i widownią dookoła (zobaczycie to na filmach poniżej).
Po 15-stu minutach sala była pełna, muzyczka grała, drinki znikały. Tańczę! Łapki w lewo, łapki w prawo. Nagle muzyka stop. Słyszę odliczanie. 10, 9 … 1, It’s time to start the show. No i zaczęło się! Na ekranach pojawiały się przygotowane filmiki, a na środkową scenę wyskoczyli tancerze, jak się później okazało, to właśnie oni występowali w kolejnych przedstawieniach, i to nie jednym. Po 15 minutach wstępnej rozgrzewki performerów muzyka wróciła na swój tor. I znowu tańczę. DJ chyba nie mógł się zdecydować na kawałek bo zmieniał go z częstotliwością 30 sekund. Minęło 10 minut i kolejna przerwa. Pierwszy show! Nie napiszę, że mi się to nie podobało, bo było świetne. Tylko po kilkunastu takich przerwach zrozumiałem dlaczego ten klub wygląda jak arena i ludzie na wyższych stopniach siedzą sobie przy stolikach popijając szampana. Bo Coco Bongo to nie jest zwykły klub, gdzie się wytańczysz do utraty sił. To teatr, a każdy show to taki mini musical.
Star Wars-y też były.
Tutaj poczułem się, jak na meczu koszykówki albo baseballa w USA. Tak, tak, tam takie zabawy mają co 15 minut. Tak, żeby urozmaicić widowisko.
W Coco Bongo możesz spotkać ludzi w każdym wieku, pewnie z uwagi na te przedstawienia, bo muzyka poza nimi to raczej umcyk umcyk.
Bilet upoważnia Cię do nielimitowanych drinków. Niestety zawierają tyle lodu, że po chwili masz samą wodę. Z każdą godziną też coraz trudniej dostać się do baru.
W lokalu panuje mega ścisk więc lepiej ubierz wygodne buty i przygotuj się na zdeptanie. Kobietom doradzam płaskie obuwie z uwagi na kilkugodzinne stanie i różnicę poziomów parkietu oraz schody.
Uwaga też na luźne spódnice. Operatorzy dyskoteki lubią się bawić dmuchawami wmontowanymi w bar. Byłem świadkiem, jak spódnica dziewczyny wylądowała na jej szyi 🙂
Podsumowując. Odwiedź Coco Bongo jeśli chcesz obejrzeć zestaw przedstawień. Usłyszysz Freddiego Mercury-ego, Michael-a Jacksona, Christinę Aguillerę i wiele innych. Zobaczysz także niesamowite pokazy zręcznościowe niczym te z Cirque du Soleil, ale na pewno nie wytańczysz się. Ja przynajmniej pod tym względem jestem zawiedzony.